Wypatrując wiosny

I jak tam wiosna u Państwa? 😉 Mroźno, śnieżnie, wietrznie i ogólnie zimno? Czyli? Czyli po staremu ;-(
Ale pamiętacie, że kiedyś było inaczej??? No było! Naprawdę!
Pamiętam zimy na wsi – w czasie zimowym! Jak należy. Gwiazdor na przykład, zanim się dotelepał z prezentami do ostatniej chałupy na wiosce (albo pierwszej – zależy jak patrzeć ;-)) to czarna noc już była! A zanim się otrzepał ze śniegu, rozgrzał i odtajał, by w końcu prezenty grzecznym dzieciom rozdać…niemal świtało 😉 Taka zima. Zaspy po pas! Mróz skrzący i ubaw po pachy! Było tak…I cudnie było kiedy w mig tworzyły się takie nasypozaspy na drodze i…wolne od szkoły murowane 😉 Zimę stulecia też pamiętam oczywiście. Bo ogólnie pamięć mam dobrą 😉

I lata gorące pamiętam! No i pewność, że będą! I zapach lipy! W porze kwitnięcia! Pamiętam! Jezu…ależ roiło się tam od pszczół…Brrrr

A dziś??? No jest inaczej. No jest. Urlop wyczekany, rok 2011… odcisnął się piętnem na mojej psychice 😉 Kaszuby nasze cudne. Jezioro czyściusieńkie. Dziecko stęsknione za wolnością i mamą co z etatu wyrwała tydzień! I??? I dobrze, że pod tarasem drzewo do kominka było. Dużo drzewa! Kalosze zaś okazały się elementem garderoby najtrafniejszym…11 stopni! Nie w nocy, nie nad ranem nie o zmierzchu…W południe! W lipcu…To też pamiętam, chociaż wcale nie chcę! Na kolejne lata zmieniłam taktykę, ale sierpień na bank umówił się z lipcem na wymiankę, a oba zaś “letnie” miesiące z moim szefem chyba 😉

No i generalnie jak to w życiu. Do szkoły pod górkę a głupiemu radość 😉 No bo teraz dajmy na to mamy tak. Połechtało nas zapachem lata, rozbudziło nadzieje, przetrzepało garderobę (na dwa dni!) i…curik. Zimowa kurteczka na Wieklanoc idealna! Dalej…Majówka. No musi być ciepło! Nie musi. I nie będzie. Raczej. A już na pewno nie tak jak nam się marzy. Dobra. Świat się nie kończy. Poczekamy. Może na kolejny długi weekend niebo sypnie łaską? Może. Ale dobrą to ja mam pamięć. Cierpliwość zaś już znacznie mniej. Zresztą trochę już się w życiu naczekałam ( w końcu zimę stulecia pamiętam 😉 To teraz, po prostu, najnormalniej w świecie uciekam! Spieprzam jak ten kurczak czy gęś w tym gifie, kiedy szef pozwala ci wyjść wcześniej z pracy 😉

Zaraz zaraz…Chciałam o czyś konkretnym??? No oczywiście!

Ale żeby nie było – lekko w kontekście 😉 W kontekście żółtego kurczaka (lub gęsi ;-))

A więc…

KTO UCIEKA ZE MNĄ? Wszystkie uciekające żółte pisklęta przygarnę zawsze z upalną, winną, gruzińską radością!

Zapraszam Kochani serdecznie! I najsoczyściej jak potrafię! 😉

Szklanka do połowy pełna

Kalendarz nastraja mnie cudownie, potęgując tęsknotę jednocześnie, zasnąć już spokojnie nie pozwalając 😉
Skłania też jednak do refleksji. I do retrospekcji. I w ogóle do ogólnie pojętego filozofowania 😉

Jacy jesteśmy? Kim jesteśmy? Dla kogo jesteśmy? I kim? Kto jest ważny dla nas? I kto jest na dobre i na złe? Co nas kształtuje? A co szlifuje? Co sprawia, że upadając wstajemy dwukrotnie mocniejsi? Czy wiemy, że każdy z nas ma drugą szansę? I że od wieków nazywa się ona…Jutro?

I jak to się dzieje, że spotykając kogoś po raz pierwszy, wiemy na zawsze – że będzie? Co sprawia, że pod górkę nie męczy – jeśli zmierzamy na szczyt? I co to znaczy, narodzić się na nowo i mieć zawsze 20 lat? I gdzie tak się dzieje? I dlaczego sprawiedliwie nie znaczy po równo? A w ogóle jak to jest z tą szklanką? Pusta do połowy, czy pełna?

Pełna. Po brzegi pełna. Nawet jak tylko kropla została na dnie! Moja szklanka zawsze jest za mała…

Czego i Wam Kochani życzę! Pragnę, aby i Wasz świat – ten wielki “za górami i za lasami” i ten mały w przydomowym ogródku, biurze, szpitalu na budowie czy w kopalni – zawsze dawał Wam radość i siłę. Byście każdy na swój sposób wykuwali swoje własne szczęście. A mając je już – pielęgnowali je z namaszczeniem i objawiali je światu! Całemu!

Każdy z nas rodzi się taki sam. Z takim samym prawem do jestestwa, marzeń i wiary. Potem nam się plącze. Bo scenariusz dla każdego jest już inny. Ale, to jak się w niego wpasujemy, jak zagramy powierzoną rolę, jak ją będziemy postrzegać, jak na nią złorzeczyć bądź nią się radować, czyli to…jak ją zinterpretujemy…od nas już tylko zależy!

Szklanka do połowy pełna. I tak żyje się łatwiej. Dużo!

Zgubiłam wątek? Chyba 😉

Bo ja w zasadzie chciałam…o Gruzji 😉 Nie. Nie do końca. O Gruzinach chciałam. Dla odmiany 😉

Bo to właśnie Oni od lat kliku, w tej mojej szklance również mieszkają i ciągle dodają jej objętości…Aż się wylewa. Chlupocze 😉 Wciąż ją napełniają. Wypełniają. Dopełniają. Optymizmem. Radością dnia każdego. Wiarą we mnie i podporą dla mnie. Razem taplamy się w tym szkle. I nawet jak jeden pływać nie umie…drugi rękę mu poda…By powietrza zaczerpnął, kości rozprostował, a zaraz potem do szklanki powrócił…całym sobą ją wypełniając…

Taka Gruzja. Taka Gruzja Moja Miłość​…

4 kwietnia 2017

Pół-Gruzinka

Wcale nie jestem taka twarda. Czasem wydaje mi się, że w ogóle. Zero. Nul.  Zawieszona między dwoma światami niekiedy nie wiem do którego przynależę. Upór i determinacja kompletnie tu nie pomagają. Pchają nie wiadomo gdzie i po jaką cholerę, burząc zbudowany niegdyś porządek. I niegdyś układ idealny. Absolutnie wystarczający. Spełniający wszystkie wymogi. Warunki wszystkie. Wszystkie o których istnieniu wiedziałam.

Przeczytałam gdzieś wpis, że wielu Gruzinów dałoby wiele, by już nigdy do Gruzji nie wrócić. To jest paradoks. Mnie się przecież serce kraja z tęsknoty. No, ale ja nie jestem Gruzinką. I nigdy nie będę. Chociaż…wczoraj składając gruzińskim mamom życzenia z okazji Dnia Matki (tak, w Gruzji święto to przypada 3 marca) przyjaciel napisał „i dla Ciebie, bo jesteś pół Gruzinką”…Miłe…. Wzruszenie wywołuje. Zadumę. I pogłębia tę niebotycznie bolącą ranę. Cholera jasna!

Ostatki

Jest coś wspaniałego w ostatniej sobocie Karnawału…kiedy dzień spowity słońcem!
Nie mogę się nawdychać i napatrzeć!
Jak bardzo brakuje mi tej słonecznej serotoniny i kawałka błękitnego nieba…A dziś jest idealnie!
Jeszcze nie ma soczystej zieleni, jeszcze pewnie ciut przymrozi, może nawet sypnie puchem (fuuuuu!), ale to, że idzie wiosna, to już Kochani się nie zmieni!
Jeszcze moment, mała chwila, oka mgnienie i świat odurzy nas milionem barw, emocji, chwil niezapomnianych…A potem uchwycone w obiektywie pozwolą nam przetrwać kolejną zimę!
😉

Wspaniałego weekendu i odlotowych Ostatków!
asia

Nic nie zdarza się dwa razy

Nic nie zdarza się dwa razy…
Akurat!
Właśnie że się zdarza!
Powtarzalność rzeczy pięknych. Rzeczy dobrych. Chwil niezapomnianych…
Tak się dzieje właśnie w Gruzji!…

Tak…Myślę, że przeglądanie zdjęć, wspominanie, przenoszenie się na tę chwilę w czasoprzestrzeń ukochaną…jest rodzajem wyrafinowanego masochizmu ? Ale choć trochę oko nacieszyć, duszę ubogacić, tęsknotę utulić…I wytrwać do maja! Do 28 kwietnia dokładnie!

Zwycięstwo

Naprawdę nie wiem co wymaga większej siły…Zmusić się do Chodakowskiej, która, matko! podskakując potrafi cały czas gadać (!!!), czy też…uczyć się…języka gruzińskiego!???
Tia…uczyć. Akurat! Spróbować, chociaż spróbować (!) nauczyć się czegoś więcej niż liczyć, przedstawić, przywitać, zapytać o drogę i wznieść krótki, acz treściwy toast „Gaumardżos!”
A myślałam, że cienka jestem z….angola! Tymczasem…w tym urokliwym zestawieniu…
Jezu! Jakże jestem z angielskiego dobra!

Swoją drogą, wiecie, że „gaumardżos” to wcale nie „na zdrowie”?
„Gaumardżos!” dosłownie oznacza… „Zwycięstwo!”
Taka sytuacja 😉

A jak

Wrzesień 2016

Nie żebym cokolwiek o koniach wiedziała! Niewiele 😉 Wsiadam po prostu i…sunę 😉 Podskakuję rytmicznie, jeśli cokolwiek to ma z rytmem wspólnego. Zabawa jest tak ogromna, że nie potrafię Wam tego opowiedzieć, no nie! Zwłaszcza dnia następnego jest miło 😉 Czytaj dalej →

Pięć tygodni

Pięć tygodni. Zaraz minie. Minęło? Zresztą mniejsza o szczegóły. Fakt jest taki, że kiedy wracałam z Gruzji 10 lipca, cieszyłam się na ciut dłuższą przerwę. W końcu są wakacje! (choć pogoda w Gdańsku niezmiennie mówi co innego) Pobędę z rodziną, wyjedziemy raz czy dwa – razem pobyć, nacieszyć się, chłonąć siebie. Nie straciłam ani dnia! Wykorzystałam każdy – na wszystko. Nawet ciepełka złapałam nad jeziorem! I na karuzelach byłam – okropnych…brrr!
Czytaj dalej →

Tuszetia

Tuszetia…Region przejezdny tylko 4×4 od czerwca do końca września…Najbardziej niedostępny, najczystszy ekologicznie, najcudniejszy, dziki, Monumentalny Kaukaz…Region bez którego już wiem na pewno…Kto nie był, nie widział, nie poczuł…niewiele wie o Gruzji 😉 To inny świat, inna przestrzeń…Kultura i klasa sama w sobie, poza jakąkolwiek klasyfikacją. Czytaj dalej →