Szalone pomysły rodzą się z Miłości. Dla Miłości podejmujemy ryzyko. Pewność, uda się czy nie, nie ma najmniejszego znaczenia. Jesteśmy ponad wątpliwości, bo?
Bo przecież…kochamy!
Niesiona więc na fali euforii, że oto da się połączyć pasję z pracą, że można to scalić w jedno, być szczęśliwym, spełnionym i wciąż prawdziwym (!), niesiona nową świadomością swego miejsca na Ziemi – podejmuję wyzwanie…
Gruzja. To dla niej zmieniam życie!
Pięć razy. Tyle byłam w Gruzji. W maju będę raz szósty. Ufam, że jestem na początku zgłębiania tajemnicy tego kraju.
To jest chyba tak, że każdy ma…swoją Gruzję. I ja mam taką. Moja Gruzja to kraj nie mlekiem i miodem płynący, a otwartością, poczuciem godności i dumą z bycia częścią tego właśnie narodu. Moja Gruzja to śpiewy, muzyka, wino i czacza wylewająca się niemal z kranów, a jednocześnie…w Mojej Gruzji nigdy nie widziałam nikogo odrażająco pijanego…Moja Gruzja to obcy ludzie na ulicy, którzy po piętnastu minutach rozmowy stają się i są twoimi przyjaciółmi. Moja Gruzja to stan jaki nazywam…”nie oczekiwać”. Czerpać. Brać co jest. Radować się tym co świt odsłania. Moja Gruzja to zapach cerkwi. Mistyczny, niebywały.
Moja Gruzja to szalony, nieokiełznany ruch uliczny, a jednocześnie ogromne zaufanie do gruzińskich kierowców. Moja Gruzja to Kaukaz. Muzyka. Kultura. Jedzenie. Wszystkie odcienie emocji. I uczucie, którego od pierwszego spotkania z tym krajem pozbyć się nie jestem w stanie…Odkryłam ten…lepszy Matrix…Świat w którym milknie pośpiech. Góry, które zniewalają. Kaukaz grozi ci palcem…Człowieku…jakże kruchy jesteś…jakże chwilowy…Muzyka, która wlewa się w każdy kawałek Twej duszy…Ludzie, którzy nieskażeni Europą, lękiem przed nowym, marazmem czy snobizmem, zaproszą Cię w środku nocy do swojego domu. Nakarmią. Napoją. Potraktują Cię jak rodzinę. Nigdy nie zapomną. Nigdy nie zostawią. Zawsze będą czekać.
Jeżdżąc do miejsc które kocham, do ludzi z którymi łączą mnie głębokie przyjaźnie, zasiadając do stołów nie jako gość, lecz jako członek rodziny, za każdym razem widzę tę Moją Gruzję. Taką, jaka mnie zahipnotyzowała. Uwielbiam Moje Sakartvelo. Najbardziej to „od kuchni”. Czasem chaotyczne. Czasem upajające. Czasem niepokorne. Zawsze jednak prawdziwe. Piękne, a proste. Cierpliwe. Urzekające!
Prawdą jest, że…Gruzja zmienia wszystko. Wyostrza spojrzenie. Zmienia priorytety. Czaruje uśmiechem, stawiając go przed każdym problemem i zmieniając w ten sposób jego wagę. Mi to pasuje. Mnie to niesie. Ja to kupuję. Potrafię jednak zrozumieć, że może nie chwycić. Kogoś. Nie porwać. Moja Gruzja jednak powala. Zniewala. Nie pozwala zapomnieć.
Taka właśnie jest Moja Gruzja.
marzec 2016