Gruzja nauczyła mnie cierpliwości. Oczywiście, że raczej zawsze byłam. Wytrwała i cierpliwa. Choć nie zawsze konsekwentna 😉
Mówię jednak o takiej cierpliwości specjalnej. O takiej, która jest darem, kiedy nagle stajesz oko w oko z sytuacją, na którą nie masz najmniejszego wpływu. Po prostu żadnego. Nie przeskoczysz. Choćbyś bracie nie wiem jak tupał nogami, nie dasz rady. Głową muru nie przebijesz…
I tego opanowania, brania losu za dobrą monetę, trzymaniu nerwów na wodzy, tego właśnie nauczyłam się w Gruzji. I jakże dzisiaj jestem szczęśliwa…Jakże dobrze mi z tą lekcją. Odrobioną wielokrotnie! Ostatni raz…wczoraj 😉
Dziś więc po raz drugi zbieram się na lotnisko. Ufam, że w tej podróży…ostatni 😉
Nic się nie dzieje bez przyczyny. Święcie w to wierzę. Tak samo jak w to, że jutro przywitam się z Wami z Tbilisi…W końcu! 😉
Buziak ogromny!
Do miłego,
asia